wtorek, 18 listopada 2014

Postanowiono - wykonano :D

4 stycznia napisałam:

"Za 3 miesiące chciałabym:
Dać radę biec pół godziny bez przerwy (jeszcze nie wiem jak konkretnie tego dopiąć. Na razie nie zdecydowałam się na żaden plan biegowy, będę improwizować, szczegóły wyjdą w praniu)
Ważyć 61kg
Mieć 78cm w talii

Za pół roku chciałabym:
Przebiec 5 km w mniej niż pół godziny (i przy tym nie umrzeć ;))
Ważyć 59kg
Mieć 76cm w talii

Za 9 miesięcy chciałabym:
Przebiec 10 km
Ważyć 57kg
Mieć 74cm w talii
 
Za rok chciałabym: 
Przebiec 10 km w mniej niż godzinę (jest 57:29)
Wystartować w biegu na 5 albo 10 km
Mieć płaski brzuch
Ważyć 55kg
Mieć 72cm w talii (jest 70cm), BMI 20, WHR: 0,7 a zawartość tłuszczu 22-23% (jest około 16%)
 
W ciągu tego roku chciałabym łącznie przebiec 400 km (jest już prawie 500) i wybrać się na chociaż jedną długą wycieczkę rowerową z gminobranem :) 
Chciałabym się bardziej racjonalnie odżywiać
I założyć warzywnik.
Regularnie się kremować bo nigdy o tym nie pamiętam.
Może kupić karnet na basen?
Korzystać z twistera i steppera.
Wyhodować sobie seksowny tyłek w miejsce tego przeoranego rozstępami flaczka, którym teraz dysponuję.
Starać się mieć ładne paznokcie.
Dużo optymizmu, cierpliwości i pogody ducha."

Na zielono to, co udało się osiągnąć :D
Teraz do końca roku mogę odpoczywać ;)
Albo, lepiej, obmyślać jakieś dobre cele na przyszły rok :)

czwartek, 16 października 2014

Hurra!

Zrobiłam to! Nie wierzyli, że się uda ale co oni tam wiedzą. Z okazji 33 urodzin przebiegłam 33km ze średnim tempem 6,45 min/km. Wolno, dostojnie ale skutecznie :)

wtorek, 30 września 2014

Znowu wiele wody upłynęło.
29.06 pobiegłam w Irena Run, gdzie zaliczyłam spektakularną hipoglikemię i uzyskałam czas 29'06".
Od tego czasu biegam niewiele, przeważnie z wózkiem. Nie zrobiłam wielkich postępów. Tyle, że daję radę swobodnie rozmawiać biegnąc 7min/km z Pyzą i bez problemu pokonuję w ten sposób 10km. Ani razu nie udało mi się przekroczyć dystansu 70km w ciągu miesiąca, bardziej z przyczyn niezależnych niż z braku chęci. Obrosłam za to w buty biegowe. Mam już żelazka - Mizuno Wave Fortis 5, Merrell pace glove a ostatnio wzbogaciłam się w używane Nike Free Haven 3.0, chyba moje ulubione, ale jeszcze nie wiem bo mają twarde języki.

Chciałabym przebiec Bieg Niepodległości w 55 minut - ambitny cel a trening niezbyt sumienny, więc chyba nic z tego nie będzie, ale przynajmniej spróbuję.

Jeszcze ponad miesiąc. Niech mnie ktoś kopnie w tyłek albo o 5 zerwie ze mnie kołdrę i wciśnie buty na nogi, a może się uda?

piątek, 20 czerwca 2014

Nie było źle :)

Łatwo też nie było. Była zadyszka i czerwone placki. Ale dopiełam swego: pękło pół godziny na piątkę. Niecałe 6 miesięcy po porodzie i około 5 po biegowym debiucie, w VIII Biegu Ursynowa  pokonałam dystans 5km w czasie
...werble...
 28:48!
Jest nowa życiówka :).
Zdjęć z biegu nie wrzucam bo jak Zatopek - nie jestem aż tak utalentowana by jednocześnie biegać i wyglądać. Po wszystkim prezentowałam się następująco:

czwartek, 29 maja 2014

Oj, będzie wstyd!

Nie było czasu, przyrzekam.  Zjadało go pisanie pracy dyplomowej, której nikt nigdy nie będzie chciał czytać, a resztki wciągało nosem bieganie. A działo się to i owo.

Na pierwszy Bieg Pruszkowa nie udało mi się zapisać - dziadki leśne, czego im nie wybaczę, zamknęły listy startowe 3 dni przed obiecywanym terminem. Na fali rozczarowania postanowiłam się jak najszybciej zapisać na jakiś kameralny bieg dzielnicowy. Bieg Ursynowa wydawał się w sam raz. Nie namyślając się wiele żeby i tym razem mnie nie ubiegli, podałam dane, uiściłam opłatę a potem rozsiadłam się wygodnie żeby sobie trochę o nim poczytać. Moja początkowa satysfakcja z zaklepanego miejca sczezła do cna kiedy na stronie głównej zobaczyłam hasło promocyjne:
Bieg Ursynowa - Otwarte Mistrzostwa Polski w Biegu na 5km
Niedobrze...
pod auspicjami Polskiego Związku Lekkiej Atletyki
 Niedobrze!
14 czerwca o godz. 12.00 najszybszą w Warszawie trasą na 5 km pobiegnie 2,5 tys. biegaczy i biegaczek.
Bardzo niedobrze!
Oj, będzie wstyd!
Próbowałam pocieszyć się googlając za blogami zeszłorocznych uczestników. Wielkiej ulgi mi to nie przyniosło. Cyborgi jedne! Jak można przebiec 5 km w 17 minut jak się pytam? Jeden odszczepieniec byłby do zniesienia ale żeby prawie każdy kończył poniżej 20 minut?
Niedobrze!

Tak więc 14 czerwca o godzinie 12:00 wystartuję w Biegu Ursynowa pod numerem startowym 1203. Planuję prześcignąć radiowóz i karetkę zamykające stawkę. I gdyby dało radę chociaż jedną osobę! Może ktoś jeszcze zapisał się przez pomyłkę? Hę?
Ale przecież nie rozpocznę kariery biegowej od DNFa*, prawda?

*DNF - Did Not Finish

środa, 7 maja 2014

Wałki, wałki, interwałki

Prawda jest taka, że mąż wszedł mi na ambicję. "Powinnaś dać radę" stwierdził patrząc z ukosa. Jak powinnam to chyba dam? Chyba? No, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Mniej więcej w ten sposób zapadła decyzja podjęcia próby złamania godziny na 10 km. Znalazł się stosowny bieg i szybko wdrożyłam intensywny plan treningowy. Szybko bo czas nagli. Został niecały miesiąc a ja nadal w lesie. A dokładniej na takim etapie, że bym z tego lasu nie wychodziła tylko zagrzebała się w ściółce i przespała chociaż parę godzin. Zamiast tego dzisiaj znowu interwały - narzędzie szatana.
No ale jak się powiedziało A... to potem trzeba biegać po nocy w przepoconych gatkach, trudna rada ;).

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Biegamy we trzy :)

Kolejny cel zrealizowany - jestem w stanie biec nieprzerwanie przez godzinę!
Pytanie "i co teraz?" stało się znowu aktualne.
Zastanawiałam się nad koncepcją mojego dalszego biegania nie mogąc się zdecydować co ze sobą począć. Na szczęście jakoś tak wyszło, że decyzja podjęła się prawie sama. Pyza znienawidziła spacery w gondoli, Bułka pokochała jeszcze bardziej płomienną niż dotychczas miłością zjeżdżalnie i piaskownice. Po przeprowadzce mąż  zaczął poświęcać więcej czasu na dojazd do pracy, wiec rada nierada zaczęłam biegać z wózkiem.
Obecnie mój codzienny trening oznacza pachnie przed sobą 12,7 kg wózka - przyczepki, 9,5 kg Bułki, 7 kg Pyzuni, 1kg wody i ok 2 kg kluczo-komórko-bobogratów. Biegniemy na plac zabaw i z powrotem, czasem lekko okrężną drogą. Tam i z powrotem wychodzi około 4,5 km.
Jako, że razem jest tego dobra ponad 32 kg, trzeba powiedzieć jasno - z wózkiem biega się inaczej. Tempo które podczas biegu z podwójnym wózkiem powoduje u mnie całkiem konkretną zadyszkę to zawrotne 7,45 min/km.
Każdy kilometr czuję w tyłku.
A kiedy zaczynam się słabnąć włącza się autoalarm ;).

Miałam spore wątpliwości czy to już pora ale cieszę się, że zaczęłam bieganie z wózkiem. Pyza leży wygodnie w swoim hamaczku, zadowolona, czasem nawet sobie przyśnie. Bułka upycha pod hamaczkiem całkiem pokaźny księgozbiór i "czyta" w drodze. A ja zaliczam regularną siłę biegową i wracam zlana potem od góry do dołu, nawet kiedy poruszam się tempem pieszego. Coraz bardziej cieszę się z naszego wózka-przyczepki. Dzięki niemu spacery są wyczekiwanym punktem w planie dnia i to dla wszystkich zainteresowanych :). A jakie pozytywne emocje wzbudzamy! Aż się sama gęba śmieje :).

wtorek, 4 marca 2014

I co dalej?

Daję radę biec 30 min, nawet i 45 min jeśli trzeba. Plan sześciotygodniowy zrealizowany, pozostaje pytanie co teraz? Biłam się trochę z myślami i ostatecznie zdecydowałam się zawalczyć o godzinę swobodnego biegu a dopiero potem zabrać się za szybkość. Jako inspirację dla dalszych treningów wybrałam plan znaleziony w serwisie bieganie.pl, o taki:
który chciałabym potem rozwinąć do następującej formy:
Jestem podekscytowana tym nowym etapem i coraz bardziej przekonana, że w bieganiu fajniejsze od szybkości są znikające pod butami kilometry.

piątek, 28 lutego 2014

O przełykaniu bakcyla

Bieganie, a dokładniej powolny trucht (podobno żeby schudnąć trzeba wolno truchtać, więc truchtam, chociaż nogi rwą się do przodu) jest najbardziej wyczekanym momentem dnia. Jest odroczoną nagrodą za sprzątanie, niańczenie i wspinanie się na szczyty cierpliwości i wyrozumiałości.
Jest fajne, relaksujące i przyjemne. Wietrzy głowę. Daje mi czas tylko dla siebie. 
Lubię biegać. Bardzo lubię. Ale nie zawsze tak było.
To nie jest jeden z tych bakcyli, które połknęłam, to jest bakcyl, którego pracowicie przełykałam.

Na lekcjach WF szczerze nienawidziłam biega. Była to druga, po rzucie piłką lekarską (która raczej rzucała mną niż odwrotnie) najbardziej znienawidzona aktywność fizyczna. No i przewroty. Gry zespołowe z koszykówką na czele. Brrr... W sumie trudno byłoby wskazać sport, który bym lubiła. Zawsze byłam małym chuchrem, słabeuszem, który za swoje wątpliwe wyczyny  dostawał tróje, zamieniane potem z litości na czwórki, żeby za mocno nie zdewastowały średniej. Na myśl o Wfie dostawałam gęsiej skórki a już bieganie szczególnie przyprawiało mnie o telepanie kolan. Kojarzyło mi się z kolką, mdłościami z wysiłku i wrażeniem poruszania się w gęstej mazi. Duża przykrość a wyniki mizerne.

Czas mijał, WF ku mojej uldze i radości, poszedł w zapomnienie, przymus biegania zniknął z horyzontu a ja zaczęłam stopniowo odkrywać w sobie samorodny zapał do aktywności fizycznej. Poznałam męża, razem jeździliśmy na rowerach na krótkie, a potem coraz dłuższe wycieczki, wreszcie kilkudniowe wyprawy. Pojawiła się  córeczka, nie było jak porowerować tak żeby się zmęczyć i odpocząć. Wtedy zatęskniłam za bieganiem. Za poczuciem wolności, jakie jak przypuszczałam, dawało.
Ale musiałam jeszcze chwilę poczekać, byłam wtedy w ciąży z drugą córeczką. Czekałam, a pragnienie biegu przed siebie rosło w mojej głowie. Rosło, potężniało i ostatecznie 2 tygodnie po porodzie kazało mi mimo mrozu założyć buty i puścić się pędem przed siebie (a potem dla pełnej jasności dostać fatalnej zadyszki, jednak tym razem z uśmiechem na gębie i uczuciem szczęścia w sercu).

Tak się zaczęło i trwa nadal. I co najważniejsze nie jest jak na WFie! Nie ma presji, nie ma traumy. Jest spokój i satysfakcja, że dałam radę. Że znowu dałam radę. Że biegnę coraz dalej i szybciej a znużenie i frustracja zostają za mną. Że wybiegana mam chęć wrócić do tego wszystkiego przed czym przed chwilą chciałam uciekać. Bakcyl został przełknięty i już się tego nie cofnie!

piątek, 21 lutego 2014

Hurrrrraaaa!

Co prawda wszystkie inne wypracowane sukcesy (waga 61kg i 78cm w talii) przepadły ale za to udało mi się dopiąć najważniejszego!
Wczoraj biegłam nieprzerwanie przez 42 min! Hurrrraaa!
Pokonując przy tym marne 5 km. Niezbyt hura ale zawsze coś ;).

Już jakiś czas temu porzuciłam skrupulatne przestrzeganie planu sześciotygodniowego bo a to śnieg, a to choroba, a to blaty i parapety, a to dzieci spać nie dają i żyć się nie chce. Trenowałam sobie we własnym tempie i z rozmaitą częstotliwością trzymając się jednak formy marszobiegu.
Trzeba powiedzieć, że plan sześciotygodniowy zadziałał w jakiś magiczny sposób bo swojego wiekopomnego wyczynu dokonałam właśnie sześć tygodni od rozpoczęcia treningu biegowego.

Podsumowując: Hurrraaaa! Jestem biegaczem! Powolnym i niezbyt technicznym ale biegaczem! :D

Teraz, zgodnie z postanowieniami ponoworocznymi, zawalczę o przebiegnięcie 5km w czasie poniżej 30 min. Brzmi strasznie ale na szczęście mam na to jeszcze 4 miesiące :).

Proszę o dyskretny doping ;).

wtorek, 18 lutego 2014

Bez wielkich sukcesów :/

Planu biegowego nie udało się zrealizować. Powinnam już biegać nieprzerwanie przez pół godziny a zamiast tego nadal męczę opcję 3 minuty biegu i 2 spaceru. Na swoje usprawiedliwienie mam, że to nie do końca z lenistwa (dzienniczek treningowy mimo wszystko się rozwija), niestety nie zawsze jest czas i siła żeby się wybrać na pobieganie. Treningi wypadają, czas leci a ja marszobiegam w żółwim tempie dosyć podobnie jak na początku. Za dwa, góra trzy tygodnie powinnam wreszcie dobić do 30 min biegu bo ileż można się migać?!

Tym czasem kręcę się na twisterze i ćwiczę ABSy, czego efektów, z powodu zalegającej oponki, zupełnie nie widać. Dieta karmiąco - kluskowo - bułkowa nie służy gubieniu tłuszczu, ja, waleń Wam to mówię.
Ale póki życia póty nadziei. Wszystko się przecież kiedyś kończy, moje sadło też ;)

piątek, 31 stycznia 2014

Podsumowanie stycznia

W nowy rok wkroczyłam z prawdziwie neofickim entuzjazmem. Chęć pozbycia się pociążowego brzucha i opanowania cukrów uskrzydliła mnie do powolnego człapania i kręcenia kuprem. Pod koniec miesiąca sprawę odrobinę skomplikowały wściekłe opady śniegu z których wyniosłam pierwszą biegową lekcję: nie lubię biegać po śniegu. Serio! W moim wykonaniu wygląda to tak: człowiek przebiera odnóżami, poci się, sapie a piesi go wyprzedzają. Frustrujące na tyle, że zaniechałam biegania aż do odwilży, choć niewykluczone, że złamię się wcześniej ;).
Ale nadal kręcę kuprem! Dołożyłam nawet do tego trochę ABSów.

W styczniu ćwiczyłam 21 razy.
Łącznie przebiegłam 23,35 km w czasie 3g:39m:29s
Twisterowałam i ćwiczyłam ABSy przez 4g:29m:00s

Co zaskakujące i przyjemnie motywujące, udało mi się zrealizować jeden z trzech celów planowanych na marzec: obwód talii zmniejszył się do 78 cm :)

Aktualnie podsumowanie wygląda następująco:
waga: 62,5 kg (-2,5 kg)
talia: 78 cm (-5 cm) 
brzuch (na wysokości pępka): 90 cm (-5 cm)
biodra: 100cm (-2 cm)
udo: 57cm
łydka: 33cm (-1 cm)
BMI: 22 (było 23)
WHR: 0,78 (było 0,81 - z powrotem udało mi się awansować na gruszkę ;) )
tłuszczyk: 25,8 (-1,8%)

Mam też na koncie trochę wątpliwych sukcesów biegowych:
Szaleństwa nie ma ale pocieszam się, że będzie się je przyjemnie i niezbyt męcząco poprawiało ;).

piątek, 24 stycznia 2014

Tłuszczomierzenie

BMI, najpowszechniejszy sposób oceny prawidłowej masy ciała, oprócz prostoty i niskich kosztów ma właściwie same wady. Znaną prawdą jest, że mięśnie ważą więcej niż tłuszcz. Prawie każdy użytkownik internetu natknie się wcześniej czy później na te zdjęcia (stąd), które mówią na ten temat więcej niż 2 akapity moich wypocin:
Takim zestawieniem pewnie jeszcze długo nie dam rady się pochwalić ale na tych zdjęciach słabość BMI widać gołym okiem.

Centymetr
Już za złotówkę w sklepie krawieckim każdy może zaopatrzyć się w znacznie lepszy niż waga, chociaż nadal nieidealny, przyrząd do oceny sylwetki. Centymetr, bo o nim mowa, pozwala obliczyć wskaźnik WHR czyli stosunek obwodu talii (mierzonej w najwęższym miejscu) do bioder (mierzonych w najszerszym miejscu). Po podzieleniu (albo, w wersji dla leniwych jak ja, wpisaniu wyników do kalkulatora) poznamy nasz typ figury (jabłko/gruszka) oraz o ryzyko otyłości brzusznej i związanych z nią chorób.
Centymetr może też posłużyć do pośredniej oceny procentowej zawartości tłuszczu metodą US Navy. Należy zmierzyć talię, biodra i szyję u kobiet lub obwód na wysokości pępka i szyję u mężczyzn a wartości wpisać do kalkulatora, na przykład tego. Nie jest to najlepsza metoda ale na pewno najbardziej dostępna i dająca punkt odniesienia dla odchudzających się osób.

Kaliper 
Najtańszą i najprostszą z metod mierzących tłuszczyk we własnej osobie jest kaliper zwany po polsku fałdomierzem, który służy, jak można zgadnąć, do pomiaru fałdu skóry. Fałd ujmuje się palcami i ściska z odpowiednią siłą (najczęściej do zejścia się strzałek na dodatkowym ramieniu). Pomiar wygląda następująco (zdjęcie stąd):
i dokonuje się go w kilku (najczęściej 3, 4, 6 lub 7) punktach ciała w zależności od formuły obliczania. Internet obfituje w darmowe kalkulatory dokonujące obliczeń z uwzględnieniem płci i wieku (oto mój ulubiony) a sam kaliper można kupić już za około 20 zł. 
Kluczowa dla dokładności pomiaru jest ręka technika, lub, jeśli dokonujemy pomiaru sami, pilnowanie żeby za każdym razem chwytać dokładnie te same miejsca. Warto też zapoznać się z samouczkiem, który pokaże nam w którym miejscu i pod jakim kątem mierzy się grubość fałdu skóry w konkretnych miejscach (uwaga - na brzuchu u kobiet mierzy się pionowy fałd).

Pomiar impedancji
Kolejnym dostępnym sposobem oceny procentowej zawartości tłuszczu jest bioelektryczny pomiar impedancji. Zasada pomiaru oparta jest na różnicach w przewodnictwie elektrycznym tkanek: uwodnione mięśnie przewodzą prąd znacznie lepiej niż tłuszcz. W czujnik do pomiaru impedancji wyposażonych jest wiele wag ze średniej półki a bardziej zaawansowane aparaty można znaleźć w prawie każdej siłowni czy klubie fitness. Pomiar jest wyjątkowo nieskomplikowany: w zależności od urządzenia, na którym go dokonujemy: stajemy albo chwytamy i mierzy się samo. Niestety pomiar jest obarczony sporym błędem wynikającym z jego wrażliwości na nawodnienie ciała, więc jeśli ktoś się na niego zdecyduje watro mierzyć się o podobnej porze dnia, najlepiej rano na czczo, a wynik traktować raczej jako wskazówkę niż obiektywną wartość. Jest za to dobrą opcją dla osób, które mają fałd skóry zbyt gruby by można go było dobrze zmierzyć kaliperem.

Są jeszcze inne metody oceny procentowej zawartości tłuszczu dla szczególnie dociekliwych (i cierpiących na nadmiar gotówki). Należą do nich ważenie pod wodą oraz metoda DEXA ale ich znaczenie dla osób chcących zawalczyć o zdrową sylwetkę nie jest duże, ponieważ ciężko, kosztownie, a w drugim przypadku niezbyt rozsądnie jest je regularnie powtarzać.

Ja swoich mało budujących pomiarów dokonuję kaliperem i przekonałam się, że jest to prostsza niż wygląda, wygodna i naprawdę powtarzalna metoda.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Plan sześciotygodniowy - tydzień drugi (trzeci?)

Przedwczoraj ukończyłam pierwszy tydzień planu. Po początkowych trudnościach zrobiło się miło i przyjemnie: rwa poszła precz, pogoda dopisywała a ja marszoczłapałam ze średnim tempem 9:20 min/km. Ukończony tydzień postanowiłam uczcić testem Cooper'a - bez sukcesu, wynik to nadal "źle". Ale same treningi były raczej delikatne a pot nie zalewał mi oczu więc mam ambitny plan żeby przejść od razu do tygodnia trzeciego czyli 2 min biegu i 3 min marszu. W końcu zawsze mogę się jeszcze rozmyślić.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Plan sześciotygodniowy - początek

Bieganie na spontana przyniosło opłakane efekty, już przy drugiej próbie coś dupło, łupło i ledwie doczłapałam się do domu (w zawrotnym tempie 14:30 min/km). Dlatego wstępnie zaleczywszy kontuzję postanowiłam zabrać się do rzeczy w sposób bardziej zorganizowany czyli realizując plan treningowy przygotowany przez kogoś mądrego. A, że z natury jestem narwana i słomiany zapał mnie rozpiera, wybrałam krótki i ambitny plan sześciotygodniowy znaleziony o tutaj.
Jego założenia w skrócie prezentują się następująco:
Wczoraj odbyłam mój pierwszy trening z tym planem i było trochę rozczarowująco. A to z 2 powodów: po pierwsze biegnięcie przez 30 sekund to jest jawna kpina. Człowiek nie zdąży ruszyć nogą a już musi hamować. Drugie rozczarowanie przyniosła moja forma: mimo, że plan jest naprawdę niewymagający już przy trzecim powtórzeniu odezwało się to tajemnicze coś w lewym pośladku, co wcześniej skutecznie obrzydziło mi bieganie spontaniczne. 
Nie mam pojęcia ki diaboł. 
Jakieś pozostałości po zapaleniu nerwu? 
A może zakwasy w głębokich mięśniach spowodowane kuśtykaniem? 
Dość, że planu nie ukończyłam bo po kolejnych 2 powtórzeniach doszłam do wniosku, że jeśli przebiegnę ostatnie będę chyba musiała wezwać taksówkę żeby wrócić do domu. Także znowu bez sukcesu.
Co ciekawe po dosłownie chwili odpoczynku "coś" przeszło i do tej pory nie daje się we znaki. Zastanawiam się, czy nie spróbować znowu szczęścia dziś wieczorem.

wtorek, 7 stycznia 2014

Test Coopera po desperacku

 Zapalenie nerwu trzyma w najlepsze ale pokusa była silniejsza od zdrowego rozsądku: po ponad miesiącu polegiwania w szpitalnym łóżku, 2 tygodnie i 6 dni po urodzeniu Pyzuni poszłam biegać.
Może nie tak od razu poszłam tylko wzięłam paracetamol, setkę ketonalu po czym godnie pokuśtykałam. 
Może nie do końca biegać a raczej powoli szurać z jedną nóżką bardziej. Coś jak Herr Flick z gestapo, tyle, że bez wdzięku a z głośnym sapaniem. Dobrze, że nie było komu przyznać mi noty za styl.

W ten mało przyjazny dla oka i ucha sposób, po raz pierwszy w życiu ukończyłam test Coopera: w 12 minut przebiegłam 1,62 km co dla mojej płci i wieku przekłada się na wynik "źle". Pocieszające, że jest jeszcze opcja "bardzo źle" a do "średnio" zabrakło mi tylko 69m. Bardziej pocieszające, że kiedy wreszcie wyleczę tę nieszczęsną rwę jest szansa na poprawę :).

sobota, 4 stycznia 2014

Postanowienia Ponoworoczne

Podobno żeby dojść trzeba wiedzieć gdzie się idzie. Co prawda do tej pory szłam na żywioł i jakoś było, ale, że wszyscy robią postanowienia postanowiłam nie być gorsza. Myślałam, myślałam aż przemyślałam sprawę gruntownie i założyłam sobie następujące cele, tak jasne, mierzalne i ambitne, że czuję się trochę nieswojo:
 
Za 3 miesiące chciałabym:
Dać radę biec pół godziny bez przerwy (jeszcze nie wiem jak konkretnie tego dopiąć. Na razie nie zdecydowałam się na żaden plan biegowy, będę improwizować, szczegóły wyjdą w praniu)
Ważyć 61kg
Mieć 78cm w talii

Za pół roku chciałabym:
Przebiec 5 km w mniej niż pół godziny (i przy tym nie umrzeć ;))
Ważyć 59kg
Mieć 76cm w talii

Za 9 miesięcy chciałabym:
Przebiec 10 km
Ważyć 57kg
Mieć 74cm w talii
 
Za rok chciałabym: 
Przebiec 10 km w mniej niż godzinę
Wystartować w biegu na 5 albo 10 km
Mieć płaski brzuch
Ważyć 55kg
Mieć 72cm w talii, BMI 20, WHR: 0,7 a zawartość tłuszczu 22-23%
 
W ciągu tego roku chciałabym łącznie przebiec 400 km i wybrać się na chociaż jedną długą wycieczkę rowerową z gminobranem :) 
Chciałabym się bardziej racjonalnie odżywiać
I założyć warzywnik.
Regularnie się kremować bo nigdy o tym nie pamiętam.
Może kupić karnet na basen?
Korzystać z twistera i steppera.
Wyhodować sobie seksowny tyłek w miejsce tego przeoranego rozstępami flaczka, którym teraz dysponuję.
Starać się mieć ładne paznokcie.
Dużo optymizmu, cierpliwości i pogody ducha.

Nie wiem co mi z tego wyjdzie ale jestem gotowa spróbować :)

środa, 1 stycznia 2014

waga: 65 kg, przed ciążą 60 kg, chciałabym 55 kg

talia: 83cm, przed ciążą 75 cm, chciałabym 72 cm
brzuch (na wysokości pępka): 95cm, przed ciążą 83 cm, chciałabym 80 cm
biodra: 102cm, przed ciążą 100 cm
udo: 57cm, przed ciążą 56 cm
łydka: 34cm, przed ciążą 33 cm
BMI: 23, przed ciążą 21,3, chciałabym 20
WHR: 0,81, przed ciążą 0,75, chciałabym 0,7
tłuszczyk: 27,6%*, chciałabym 22-23%

01.01 -  Diastasis recti ABS - 15 min, twister - 12 min
04.01 -  Diastasis recti ABS - 12 min, razem - 27 min, twister - 10 min, razem 22 min, stepper - 10 min
07.01 - bieganie (desperacki test Coopera) - 12 min, 1,62 km (wynik "źle")

waga: 62,5 kg (-2,5 kg)
talia: 79 cm (-4 cm)
brzuch (na wysokości pępka): 90 cm (-5 cm)
biodra: 102cm
udo: 57cm
łydka: 33cm (-1 cm)
BMI: 22
WHR: 0,77
tłuszczyk: 27,9%* (+0,3%)
Na razie tracę głównie ciążowy brzuch i nadmiar wody. Udało mi się zmniejszyć rozstęp mięśni brzucha do jednego palca :)

08.01 - Diastasis recti ABS - 15 min, razem - 42 min, twister - 10 min, razem 32 min, bieganie - 24 min, 2,52 km, razem 36 min, 4,14 km
11.01 - Diastasis recti ABS - 20 min, razem - 1h 2min, twister - 10 min, razem 42 min
12.01 - bieganie - 25 min, 2,31 km, razem - 49 min, 6,45 km
13.01 - twister - 10 min, razem 52 min, 

waga: 62,8 kg (-2,2 kg)
talia: 78 cm (-5 cm) Pierwszy z celów, które chciałam zrealizować do końca marca osiągnięty :D

brzuch (na wysokości pępka): 89 cm (-6 cm)
biodra: 100cm (-2 cm)
udo: 57cm
łydka: 33cm (-1 cm)
BMI: 22
WHR: 0,78
tłuszczyk: 26,2* (-1,4%)


14.01 - bieganie 26 min, 2,74 km, razem 1h 15 min, 9,19 km, Diastasis recti ABS - 12 min, razem - 1h 14min
15.01 - twister 18 min, razem 1h 10min
16.01 - twister 20 min, razem 1h 30min, bieganie 30 min, 3 km, razem 1h 45 min, 12,2 km
18.01 - bieganie 31 min, 3,4 km, razem 2h 16min, 15,5km
19.01 - bieganie 12 min, 1,6 km, razem 2h 28min, 17,1km

waga: 62,2 kg (-2,8 kg)
talia: 78 cm (-5 cm) 
brzuch (na wysokości pępka): 86 cm (-9 cm)

biodra: 100cm (-2 cm)
udo: 58cm (+1 cm)
łydka: 33cm (-1 cm)
BMI: 22
WHR: 0,78
tłuszczyk: 26,4* (-1,2%)

20.01 -  twister 10 min, razem 1h 40min
21.01 -  bieganie 32 min, 3,38 km, razem 3h, 20,48km
24.01 - twister 15 min, razem 1h 55 min
26.01 -  bieganie 26 min, 2,78 km, razem 3h 26min, 23,26km
27.01 - twister 10 min, razem 2h 5 min, ABS 20 min

waga: 62,5 kg (-2,5 kg)
talia: 78 cm (-5 cm) 
brzuch (na wysokości pępka): 90 cm (-5 cm) tutaj coś idzie zdecydowanie nie tak

biodra: 100cm (-2 cm)
udo: 57cm
łydka: 33cm (-1 cm)
BMI: 22
WHR: 0,78
tłuszczyk: 25,8* (-1,8%)

29.01 - twister 15 min, razem 2h 20 min, ABS 15 min, razem 35
30.01 - twister 15 min, razem 2h 35 min
31.01 - stepper 20 min, 1400 kroków,  ABS 10 min, razem 45
02.02 - bieganie 26 min, 2,62 km, razem 3h 52min,  25,88km
04.02 - twister 20 min, razem 2h 55 min, ABS 5 min, razem 50min, przysiady 50, bieganie 32 min, 3,54km,  razem 4h 24min, 29,42km

waga: 62,5 kg (-2,5 kg)
talia: 79 cm (-4 cm) a było już 78

brzuch (na wysokości pępka): 90 cm (-5 cm) a było już 86
biodra: 99cm (-3 cm)
udo: 57cm
łydka: 34cm
BMI: 22
WHR: 0,8 a było już 0,77
tłuszczyk: 28.35* (+0.75%) a było już 25,8%. Dieta karmiąco-kluskowa ma zgubny wpływ na moje zapędy.

07.02 - bieganie 10 min, 1,32 km, razem 4h 34min, 30,74km (dziś z wózkiem :)) , przysiady 20, razem 70, twister 20 min, razem 3h 15min, ABS 10 min, razem 1h
8.01 -  bieganie 30 min, 3,87 km, razem 5h 04min, 34,61km
10.01 - twister 10 min, razem 3h 35 min

waga: 61,5 kg (-3,5 kg)
talia: 77,5 cm (-5,5 cm)

brzuch (na wysokości pępka): 88 cm (-7 cm)
biodra: 100cm (-2 cm)

udo: 55 cm (-2 cm)
łydka: 33 cm (-1 cm)
BMI: 21,6
WHR: 0,78 a było już 0,77
tłuszczyk: nie wiadomo, kaliper się złamał :(

11.02 - bieganie 35 min, 4,23 km,razem 5h 39 min, 38,84 km
13.02 - bieganie 40 min, 5 km, razem 6h 19 min, 43,84 km
15.02 - twister 20 min, razem 3h 55 min, ABS, tyłek i ręce - 30 min 
17.02 - twister 10, razem 4h 5 min , ręce 15 min
18.02 - twister 20 min, razem 4h 25 min, 5 min ręce

waga: 62 kg
talia: 78 cm
brzuch (na wysokości pępka): 90 cm
biodra: 100 cm
udo: 56 cm
łydka: 34 cm
BMI: 22
WHR: 0,78
sadełko (jest nowy kaliper :)) 26,87%
Prawie wszystko co udało się osiągnąć - odrobiłam. Jestem zdemotywowana, gruba i niewyspana. Nie wiem dlaczego ostatni miesiąc przyniósł efekty odmienne od oczekiwanych.

20.02 - bieganie 42 min, 5,16 km, razem 7h 1 min, 49 km Ciągły bieg! Hurrra! Kolejne postanowienie planowane na koniec marca zrealizowane! :D
25.02 - bieganie 43 min, 5,8 km, razem 7h 44 min, 55 km Nowy rekord: 3 km w 22:14, 5 km w 37 min
27.02 - twister 20 min, razem 4h 45 min
28.02 - bieganie 40 min, 5,9 km razem  8h 24 min, 61 km Nowy rekord Test Coopera 1,79, 1km -  6m:42s, 3km - 20m:06, 5 km - 33m:29s
4.03 - bieganie 28 min, 4 km, razem 8h 52 min, 65 km

waga: 62 kg
talia: 76 cm
brzuch (na wysokości pępka): 87 cm
biodra: 97 cm
udo: 56 cm
łydka: 34 cm
BMI: 22
WHR: 0,78
sadełko  24,7%

05.03 - twister 15 min, razem 5h
6.03 - twister 10 min, razem 5h 10 min, bieganie 20 min, 2,8 km, razem 9h 10min, 68 km
7.03 - 40 min, 5,9 km
9.03 - 25 min, 3,4km
13.03 - 52 min, 7,9 km Nowy rekord Test Coopera 1,82, 1km -  6m:435s, 3km - 19:44, 5 km - 32m:53s
19.03 - twister 30 min, razem 5h15

1.04 po grypie, zapaleniu zatok, krtani i oskrzeli rzecz ma się następująco:
waga: 62 kg
talia: 78 cm
brzuch (na wysokości pępka): 88 cm
biodra: 99 cm
udo: 57 cm
łydka: 34 cm
BMI: 22
WHR: 0,78
sadełko  22%
Bieda. Tylko sadła jakby mniej. Dalej wcinam Zinnat więc czekają mnie co najmniej kolejne 3 dni laby.

29.05
Trochę czasu minęło od ostatniego mierzenia. Sporo pisałam durną pracę, niewiele ćwiczyłam ale za to starałam się w miarę regularnie biegać. Efekty są następujące
talia: w styczniu 83cm, przed ciążą 75 cm, według postanowień noworocznych 72 cm, dziś 74 cm
brzuch (na wysokości pępka): w styczniu 95cm, przed ciążą 83 cm, według postanowień noworocznych 80 cm, dziś 84 cm
biodra: w styczniu 102cm, przed ciążą 100 cm, dziś 97 cm
udo: w styczniu 57cm, przed ciążą 56 cm, dziś 54 cm
łydka: w styczniu 34cm, przed ciążą 33 cm, dziś 34 cm
BMI: w styczniu 23, przed ciążą 21,3, według postanowień noworocznych 20, dziś 84 cm
WHR: w styczniu 0,81, przed ciążą 0,75, według postanowień noworocznych 0,7, dziś 0,76
tłuszczyk: w styczniu 27,6%*, według postanowień noworocznych 22-23%, dziś 21,25%

11.08
talia: w styczniu 83cm, przed ciążą 75 cm, według postanowień noworocznych 72 cm, dziś 71 cm
brzuch (na wysokości pępka): w styczniu 95cm, przed ciążą 83 cm, według postanowień noworocznych 80 cm, dziś 82 cm
biodra: w styczniu 102cm, przed ciążą 100 cm, dziś 95 cm
udo: w styczniu 57cm, przed ciążą 56 cm, dziś 52 cm
łydka: w styczniu 34cm, przed ciążą 33 cm, dziś 34 cm
BMI: w styczniu 23, przed ciążą 21,3, według postanowień noworocznych 20, dziś 20
WHR: w styczniu 0,81, przed ciążą 0,75, według postanowień noworocznych 0,7, dziś 0,75
tłuszczyk: w styczniu 27,6%*, według postanowień noworocznych 22-23%, dziś 20%


* Jackson/Pollock 4 Caliper Method