poniedziałek, 13 stycznia 2014

Plan sześciotygodniowy - początek

Bieganie na spontana przyniosło opłakane efekty, już przy drugiej próbie coś dupło, łupło i ledwie doczłapałam się do domu (w zawrotnym tempie 14:30 min/km). Dlatego wstępnie zaleczywszy kontuzję postanowiłam zabrać się do rzeczy w sposób bardziej zorganizowany czyli realizując plan treningowy przygotowany przez kogoś mądrego. A, że z natury jestem narwana i słomiany zapał mnie rozpiera, wybrałam krótki i ambitny plan sześciotygodniowy znaleziony o tutaj.
Jego założenia w skrócie prezentują się następująco:
Wczoraj odbyłam mój pierwszy trening z tym planem i było trochę rozczarowująco. A to z 2 powodów: po pierwsze biegnięcie przez 30 sekund to jest jawna kpina. Człowiek nie zdąży ruszyć nogą a już musi hamować. Drugie rozczarowanie przyniosła moja forma: mimo, że plan jest naprawdę niewymagający już przy trzecim powtórzeniu odezwało się to tajemnicze coś w lewym pośladku, co wcześniej skutecznie obrzydziło mi bieganie spontaniczne. 
Nie mam pojęcia ki diaboł. 
Jakieś pozostałości po zapaleniu nerwu? 
A może zakwasy w głębokich mięśniach spowodowane kuśtykaniem? 
Dość, że planu nie ukończyłam bo po kolejnych 2 powtórzeniach doszłam do wniosku, że jeśli przebiegnę ostatnie będę chyba musiała wezwać taksówkę żeby wrócić do domu. Także znowu bez sukcesu.
Co ciekawe po dosłownie chwili odpoczynku "coś" przeszło i do tej pory nie daje się we znaki. Zastanawiam się, czy nie spróbować znowu szczęścia dziś wieczorem.

3 komentarze:

  1. czemu koniecznie chcesz biegać??? i czy to nie za wcześnie po porodzie na takie forsowanie organizmu? zwłaszcza po zapaleniu nerwu kulszowego. nie chce cie krytykować tylko po prostu z troski to pisze. na odzyskiwanie figury i formy daj sobie czas zwłaszcza że twoje ciało daje Ci znaki,że jeszcz nie jest gotowe na taki wysiłek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tłumaczę :)
      Aktualnie nie bardzo mam czas na jeżdżenie na rowerze, aerobik czy basen a dieta karmiącej do szczętu zepsuła mi cukry. Im więcej się ruszam tym łatwiej jest mi je opanować a bieganie jest wyjątkowo oszczędne jeśli chodzi o czas (oprócz tego przyjemne i już prawie bezbolesne jeśli nie liczyć zakwasów :)).
      Zważywszy na ilość snu jaką aktualnie dysponuję, pewnie wolałabym na razie ustawiać cukry dietą ale niestety tego Pyzunia nie zniesie, nawet drobne odstępstwa od laktacyjnego reżimu mają opłakane skutki.
      Szczęśliwie (tfu, tfu, odpukać) zapalenie nerwu przeszło :).

      Usuń
  2. to chwała mu że odpuścił :) jeśli czujesz sie na siłach i pomaga Ci to ,to biegaj kochana do woli

    OdpowiedzUsuń