czwartek, 29 maja 2014

Oj, będzie wstyd!

Nie było czasu, przyrzekam.  Zjadało go pisanie pracy dyplomowej, której nikt nigdy nie będzie chciał czytać, a resztki wciągało nosem bieganie. A działo się to i owo.

Na pierwszy Bieg Pruszkowa nie udało mi się zapisać - dziadki leśne, czego im nie wybaczę, zamknęły listy startowe 3 dni przed obiecywanym terminem. Na fali rozczarowania postanowiłam się jak najszybciej zapisać na jakiś kameralny bieg dzielnicowy. Bieg Ursynowa wydawał się w sam raz. Nie namyślając się wiele żeby i tym razem mnie nie ubiegli, podałam dane, uiściłam opłatę a potem rozsiadłam się wygodnie żeby sobie trochę o nim poczytać. Moja początkowa satysfakcja z zaklepanego miejca sczezła do cna kiedy na stronie głównej zobaczyłam hasło promocyjne:
Bieg Ursynowa - Otwarte Mistrzostwa Polski w Biegu na 5km
Niedobrze...
pod auspicjami Polskiego Związku Lekkiej Atletyki
 Niedobrze!
14 czerwca o godz. 12.00 najszybszą w Warszawie trasą na 5 km pobiegnie 2,5 tys. biegaczy i biegaczek.
Bardzo niedobrze!
Oj, będzie wstyd!
Próbowałam pocieszyć się googlając za blogami zeszłorocznych uczestników. Wielkiej ulgi mi to nie przyniosło. Cyborgi jedne! Jak można przebiec 5 km w 17 minut jak się pytam? Jeden odszczepieniec byłby do zniesienia ale żeby prawie każdy kończył poniżej 20 minut?
Niedobrze!

Tak więc 14 czerwca o godzinie 12:00 wystartuję w Biegu Ursynowa pod numerem startowym 1203. Planuję prześcignąć radiowóz i karetkę zamykające stawkę. I gdyby dało radę chociaż jedną osobę! Może ktoś jeszcze zapisał się przez pomyłkę? Hę?
Ale przecież nie rozpocznę kariery biegowej od DNFa*, prawda?

*DNF - Did Not Finish

środa, 7 maja 2014

Wałki, wałki, interwałki

Prawda jest taka, że mąż wszedł mi na ambicję. "Powinnaś dać radę" stwierdził patrząc z ukosa. Jak powinnam to chyba dam? Chyba? No, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Mniej więcej w ten sposób zapadła decyzja podjęcia próby złamania godziny na 10 km. Znalazł się stosowny bieg i szybko wdrożyłam intensywny plan treningowy. Szybko bo czas nagli. Został niecały miesiąc a ja nadal w lesie. A dokładniej na takim etapie, że bym z tego lasu nie wychodziła tylko zagrzebała się w ściółce i przespała chociaż parę godzin. Zamiast tego dzisiaj znowu interwały - narzędzie szatana.
No ale jak się powiedziało A... to potem trzeba biegać po nocy w przepoconych gatkach, trudna rada ;).