środa, 7 maja 2014

Wałki, wałki, interwałki

Prawda jest taka, że mąż wszedł mi na ambicję. "Powinnaś dać radę" stwierdził patrząc z ukosa. Jak powinnam to chyba dam? Chyba? No, ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Mniej więcej w ten sposób zapadła decyzja podjęcia próby złamania godziny na 10 km. Znalazł się stosowny bieg i szybko wdrożyłam intensywny plan treningowy. Szybko bo czas nagli. Został niecały miesiąc a ja nadal w lesie. A dokładniej na takim etapie, że bym z tego lasu nie wychodziła tylko zagrzebała się w ściółce i przespała chociaż parę godzin. Zamiast tego dzisiaj znowu interwały - narzędzie szatana.
No ale jak się powiedziało A... to potem trzeba biegać po nocy w przepoconych gatkach, trudna rada ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz