Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plan 6-tygodniowy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plan 6-tygodniowy. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 lutego 2014

Hurrrrraaaa!

Co prawda wszystkie inne wypracowane sukcesy (waga 61kg i 78cm w talii) przepadły ale za to udało mi się dopiąć najważniejszego!
Wczoraj biegłam nieprzerwanie przez 42 min! Hurrrraaa!
Pokonując przy tym marne 5 km. Niezbyt hura ale zawsze coś ;).

Już jakiś czas temu porzuciłam skrupulatne przestrzeganie planu sześciotygodniowego bo a to śnieg, a to choroba, a to blaty i parapety, a to dzieci spać nie dają i żyć się nie chce. Trenowałam sobie we własnym tempie i z rozmaitą częstotliwością trzymając się jednak formy marszobiegu.
Trzeba powiedzieć, że plan sześciotygodniowy zadziałał w jakiś magiczny sposób bo swojego wiekopomnego wyczynu dokonałam właśnie sześć tygodni od rozpoczęcia treningu biegowego.

Podsumowując: Hurrraaaa! Jestem biegaczem! Powolnym i niezbyt technicznym ale biegaczem! :D

Teraz, zgodnie z postanowieniami ponoworocznymi, zawalczę o przebiegnięcie 5km w czasie poniżej 30 min. Brzmi strasznie ale na szczęście mam na to jeszcze 4 miesiące :).

Proszę o dyskretny doping ;).

wtorek, 18 lutego 2014

Bez wielkich sukcesów :/

Planu biegowego nie udało się zrealizować. Powinnam już biegać nieprzerwanie przez pół godziny a zamiast tego nadal męczę opcję 3 minuty biegu i 2 spaceru. Na swoje usprawiedliwienie mam, że to nie do końca z lenistwa (dzienniczek treningowy mimo wszystko się rozwija), niestety nie zawsze jest czas i siła żeby się wybrać na pobieganie. Treningi wypadają, czas leci a ja marszobiegam w żółwim tempie dosyć podobnie jak na początku. Za dwa, góra trzy tygodnie powinnam wreszcie dobić do 30 min biegu bo ileż można się migać?!

Tym czasem kręcę się na twisterze i ćwiczę ABSy, czego efektów, z powodu zalegającej oponki, zupełnie nie widać. Dieta karmiąco - kluskowo - bułkowa nie służy gubieniu tłuszczu, ja, waleń Wam to mówię.
Ale póki życia póty nadziei. Wszystko się przecież kiedyś kończy, moje sadło też ;)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Plan sześciotygodniowy - tydzień drugi (trzeci?)

Przedwczoraj ukończyłam pierwszy tydzień planu. Po początkowych trudnościach zrobiło się miło i przyjemnie: rwa poszła precz, pogoda dopisywała a ja marszoczłapałam ze średnim tempem 9:20 min/km. Ukończony tydzień postanowiłam uczcić testem Cooper'a - bez sukcesu, wynik to nadal "źle". Ale same treningi były raczej delikatne a pot nie zalewał mi oczu więc mam ambitny plan żeby przejść od razu do tygodnia trzeciego czyli 2 min biegu i 3 min marszu. W końcu zawsze mogę się jeszcze rozmyślić.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Plan sześciotygodniowy - początek

Bieganie na spontana przyniosło opłakane efekty, już przy drugiej próbie coś dupło, łupło i ledwie doczłapałam się do domu (w zawrotnym tempie 14:30 min/km). Dlatego wstępnie zaleczywszy kontuzję postanowiłam zabrać się do rzeczy w sposób bardziej zorganizowany czyli realizując plan treningowy przygotowany przez kogoś mądrego. A, że z natury jestem narwana i słomiany zapał mnie rozpiera, wybrałam krótki i ambitny plan sześciotygodniowy znaleziony o tutaj.
Jego założenia w skrócie prezentują się następująco:
Wczoraj odbyłam mój pierwszy trening z tym planem i było trochę rozczarowująco. A to z 2 powodów: po pierwsze biegnięcie przez 30 sekund to jest jawna kpina. Człowiek nie zdąży ruszyć nogą a już musi hamować. Drugie rozczarowanie przyniosła moja forma: mimo, że plan jest naprawdę niewymagający już przy trzecim powtórzeniu odezwało się to tajemnicze coś w lewym pośladku, co wcześniej skutecznie obrzydziło mi bieganie spontaniczne. 
Nie mam pojęcia ki diaboł. 
Jakieś pozostałości po zapaleniu nerwu? 
A może zakwasy w głębokich mięśniach spowodowane kuśtykaniem? 
Dość, że planu nie ukończyłam bo po kolejnych 2 powtórzeniach doszłam do wniosku, że jeśli przebiegnę ostatnie będę chyba musiała wezwać taksówkę żeby wrócić do domu. Także znowu bez sukcesu.
Co ciekawe po dosłownie chwili odpoczynku "coś" przeszło i do tej pory nie daje się we znaki. Zastanawiam się, czy nie spróbować znowu szczęścia dziś wieczorem.