piątek, 18 października 2013

Tańcząca z gratami

4 dni temu dostałam a konto urodzin fantastyczny prezent: pas biegowy! O taki przepiękny:
fotka stąd
Pas służy do noszenia wody, żeli energetycznych, napojów izotonicznych i innego dobra tego pokroju. Tu może się pojawić pytanie czy to niezbędne wyposażenie przy chodzeniu o kijkach. 
A gdzie tam!
Bo i wykorzystuję go nie do końca zgodnie z przeznaczeniem. Jako cukrzyk mam swój "szpej" z którym się nie rozstaję, który do tej pory nosiłam w plecaku (najchętniej w cudzym plecaku ;)) i który przy bardziej dynamicznych ruchach podskakiwał i grzechotał. Obecnie glukometr upycham do kieszonki, do jednego bidonu leję sok z pomarańczy a do drugiego wodę. Pompę insulinową, która dotychczas dyndała na gumce od dresu przekładam na pasek i w drogę!
No ale maje fanty nikną w kieszonkach a ja wyglądam w pasie tak profesjonalnie, że tylko padać na twarz. Zwłaszcza w zestawieniu z moją kurtką "rowerową", którą dawno temu wypatrzyłam przecenioną na stoisku dla biegaczy w decathlonie i butami biegusami (druga część prezentu urodzinowego, która obecnie ratuje moje obrzęknięte stopy). 
Sama na swój widok doszłabym do wniosku, że z okazji rozpoczęcia trzeciego trymestru niechybnie postanowiłam przygotować się do ironmana albo innego harpagana ;). Wstyd będzie potężny, kiedy tak osprzętowiona zacznę stawiać pierwsze, nieporadne kroki biegowe.
Ale niech się wstydzi ten kto widzi, grunt, że cukrzycowe graty zabezpieczone i zawsze pod ręką, a ja mogę toczyć się bez przeszkód :).
A na deser branżowy żarcik stąd:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz