czwartek, 5 lutego 2015

142 dni - żółwim truchtem

Trochę inaczej to sobie wyobrażałam. Ale zapytałam internetu a internet od razu wyprowadził mnie z błędu - "Powolutku!" - powiedział.
Więc zwolniłam. Po ponad roku nieskrępowanego biegania, wróciłam do marszobiegu. 5 minut marszu, 25 minut biegu. O ile to jeszcze można nazwać bieganiem. Średnie tempo treningu 7:15! 
Ale z drugiej strony, czy ja się gdzieś spieszę? 
Zwłaszcza, że ślisko jak nieszczęście.

Więcej kłopotu sprawia mi drugi postulat: 15.000 kroków dziennie, technika dowolna. Zaraz zrobi się z tego 20.000 czyli około 13 km. Mama mia! Już teraz podskakując przy każdej zasłyszanej piosence i, w wolnych chwilach, biegając w koło stołu, mam z tym kłopot.

Trzeciego, czyli tzw. back to back, jeszcze nie ruszyłam.

Entuzjazm mnie nie opuszcza ale zaczynam nabierać większego respektu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz