poniedziałek, 2 marca 2015

118 dni - Bunt, kurza melodia!

Dawno nie czułam się tak wybiegana. Na samą myśl, że mam znowu wsadzić na nogi buty i człapać po nocy jak błędna, robi mi się słabo. Nie przebiegłam drugiej połowy długiego weekendowego wybiegania. 
Nie ma! Bunt! Strajk! Blokada! Jakbym miała ziarno, to bym wysypała na tory.
Co prawda Pyza się obudziła i nie sapała do 3:40,ale kiedy podejmowałam decyzję, nic jeszcze nie zwiastowało tej zębowej katastrofy.
Mam dosyć niedosypiania. Kiedy ostatnio przespałam 7 godzin? Nie pamiętam.
I tej koszmarnej diety.
I tego, że ganiam kiedy jest zimno i ciemno. 
Że zamiast wąchać kwiatki i podziwiać krzaczki, mijam w kółko te same bloki, kamienice i pustostany.
I tego, że g. widać a i tak zawsze wdepnę, albo grzebnę  i rozbiję kolano.
Mam dosyć tego, że prawie wcale nie widuję męża - kiedy wraca z pracy kładziemy dziewczynki a potem biegam. Znowu. Wracam po 23 i padam na pysk.
Albo on biega, bo szykuje się do maratonu. A potem jojczy, że go łydki bolą i obraża się na mój roller.

Ja już chcę wiosnę! Potrzebuję, bo rzucę to wszystko w diabły, najem się pizzy z lodami, dzieci oddam do podrzutków i wreszczcie się wyśpię.

2 komentarze:

  1. Mam dokładnie to samo. Na miesiąc przed pierwszym półmaratonem nie mam siły i chęci by pobiec choćby 5 km :(

    OdpowiedzUsuń
  2. A i u mnie jakoś ostatnio ciężko na cokolwiek zebrać się :(

    OdpowiedzUsuń